Film
Fabularny
Pierwszym
obrazem fabularnym były Narodziny Narodu Davida
Warka Griffitha z 1915 roku. W historii amerykańskiej kinematografii był to
pierwszym filmem nakręconym z iście epickim rozmachem, gdzie po raz pierwszy
zastosowano dynamiczny montaż oraz kładziono duży nacisk na przedstawianą
historię. Był jednym z pierwszych filmów, posiadających fabułę, będąc adaptacją
powieści Thomasa F. Dixona J. Koszt produkcji wynosił 110 tysięcy dolarów, co
jak na tamte czasy było bardzo dużym budżetem. Jednak wzbudził on sporo
kontrowersji, ponieważ fabuła przedstawiała losy dwóch rodzin: Stonemanów i
Cameronów, którzy po wybuchu wojny secesyjnej, stanęli po przeciwnych stronach
konfliktu. Lecz nie to stanowiło dla nich prawdziwe zagrożenie, gdyż w tym
samym czasie, po południowych stanach zaczęli panoszyć się dawni czarnoskórzy
niewolnicy. Ich jedynym zajęciem było bicie białych mężczyzn, gwałcenie białych
kobiet i łamanie ogólnego porządku publicznego. Sytuacja wydaje się
beznadziejna, do czasu kiedy odbywa zwaśnione rodziny godzą się i ratują
mieszkańców, zakładając Ku Klux Klan. Pierwotnie film miał nosić tytuł Człowiek klanu, jednak ta pierwsza
wersja spotkała się z dużą (negatywną) reakcją ze strony publiczności. Narodziny Narodu wywołały wielką burzę,
szczególnie wśród społeczeństwa afroamerykanów i na głosy sprzeciwu nie trzeba
było długo czekać. Z jego powodu, doszło do wielu bójek a nawet zabójstw na tle
rasowym. Griffitha oskarżano o poglądy rasistowskie, gloryfikowanie
działalności Ku Klux Klanu, a także przestawienie czarnoskórych amerykanów w
negatywnym świetle. Ponadto zakazano wyświetlania filmu w wielu dużych miastach
Stanów Zjednoczonych. Oczywiście reżyser starał się zrehabilitować i rok
później nakręcił czteroczęściową epopeję pt. Nietolerancja, będącą opowieścią o wpływie nienawiści na losy
ludzkości. Lecz nie przeszkodziło to wcale twórcy na zarobieniu ponad 2
milionów dolarów. Mimo wielu kontrowersji, do dziś dzieło Davida Griffitha
uważa się za jedną z największych osiągnięć amerykańskiej kinematografii.
Kadr z filmu Davida Griffitha, Narodziny Narodu, 1915 r.
Przełom
lat 20-tych stanowił powstawanie pierwszym filmom komediowym, zwłaszcza
specyficznego rodzaju komedii filmowej, nazwany burleską. Burleska opierała się
na komizmie sytuacyjnym i na gagach. Do największych twórców ówczesnej komedii
należeli Buster Keaton i Charlie Chaplin. W filmografii Chaplina możemy
odnaleźć wiele nawiązań do sytuacji społeczno-politycznej USA. Wcielając się w
niezapomnianą rolę Trampa (czyli Włóczęgi), Chaplin wykreował postać
niezdarnego, pechowego, aczkolwiek posiadającego złote serce bohatera, który
walczy o przetrwanie w czasach drapieżnego amerykańskiego kapitalizmu. W swoich
filmach reżyser przedstawiał m.in. problem nierówności społecznej, w której
bogaci mają władzę nad zwykłymi ludźmi, popierał działania aktywistów
społecznych. powstanie związków
zawodowych i prawa pracownicze. Przez swoje lewicowe poglądy, Chaplin trafił na
tzw. „Czarną listę Hollywood”, a dla FBI, a przede wszystkim dla jej
założyciela, Edgara Hoovera, był komunistą, stanowiącym realne zagrożenie dla
bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych.
Charlie Chaplin w swojej charakterystycznej roli Włóczęgi (Trampa) z wąsikiem, melonikiem na głowie i obdartym ciasnym żakietem, 1920 r.
Filmy
Chaplina dawały ludziom radość, ale również poważnie skłaniały ich do
refleksji. Brzdąc, nakręcony w roku
1921, opowiadał jedną z wielu historii o Trampie, będącym wędrownym szklarzu (w
następnych częściach Tramp podejmuje się różnych zawodów, począwszy od
pomocnika farmera, poszukiwacza złota, kończąc na roli klauna i robotnika w
fabryce). Pewnego razu znajduje on porzucone niemowlę. Mimo początkowej
niechęci, Tramp przygarnia chłopca i zaczyna go traktować jak swojego syna.
Przez cały czas musi radzić sobie z trudami codziennego życia, brakiem
perspektyw i środków do życia, na dodatek opieka społeczna chce zabrać mu
dziecko i umieścić w sierocińcu. Najbardziej zapadająca w pamięć jest właśnie
ta scena, kiedy chłopczyk rozpacza podczas rozstania z bohaterem.
Scena śniadania z filmu Brzdąc, 1921 r.
Zupełnie
innym filmem jest Dyktator, nakręcony
w 1940 roku, będący zarazem pierwszym udźwiękowionym obrazem Charliego
Chaplina. Ukazał w nim swoje satyryczne podejście do dwóch dwudziestowiecznych
dyktatorów – Adolfa Hitlera i Benito Mussoliniego, oraz ich ideologii
nazistowskiej i faszystowskiej. Adenid Hynkel (Chaplin) zostaje przywódcą
Tomanii, kraju wzorowanego na Niemcy. Pragnie zawładnąć światem, a do tego celu
potrzebuje pieniędzy i sojuszników w walce z sąsiednim państwem Osterlich.
Dlatego próbuje pożyczyć pieniądze od żydowskich bankierów, którzy mu
odmawiają. Oczywiście to mu się nie podoba, przez co pała chęcią zemsty na
całym narodzie żydowskim. Zawiera przy tym sojusz z przywódcą Bacterii Benzino
Napalonim. W tym samym czasie represje reżimu Hynkela dotykają Tomańskiego
fryzjera, kropka w kropkę przypominającego dyktatora. Wkrótce fryzjer trafia do obozu
koncentracyjnego, z którego ucieka, przebrany za Hynkela. Film był zabawny i
inteligentny. Chaplin w groteskowy sposób wyśmiewał Adolfa Hitlera, nie kryjąc
specjalnie z wymyślaniem fikcyjnych imion czy nazw państw.
Na reakcję ze strony władz niemieckich nie trzeba było długo czekać. W Niemczech zakazano puszczania Dyktatora, a także wcześniejszych i późniejszych dzieł anglika, a sam reżyser został skazany na śmierć. Zaocznie, oczywiście.
Na reakcję ze strony władz niemieckich nie trzeba było długo czekać. W Niemczech zakazano puszczania Dyktatora, a także wcześniejszych i późniejszych dzieł anglika, a sam reżyser został skazany na śmierć. Zaocznie, oczywiście.
Scena słynnego przemówienia Dyktatora Adenida Hynkela, Dyktator, 1940 r.
Jednak
patrząc na filmografię Charliego Chaplina, możemy dojść do wniosku, że w
tamtych czasach jeszcze nikt nie nakręciłby filmu, obalającego ten mit
„idealnego”, „wspaniałego” rządu Stanów Zjednoczonych, który jest sprawiedliwy
i miłosierny dla każdego amerykanina. Tym właśnie USA miało się wyróżniać od
państw totalitarnych (Niemcy, Związek Radziecki) jak również od innych krajów
demokratycznych (Wielka Brytania czy Francja). Ba, nikt nie śmiał nawet myśleć
o tym, że jest inaczej! Żadnemu z ówczesnych twórców filmowych nie przyszło do
głowy, żeby oskarżać amerykański rząd, kongres (izbę reprezentantów i senat) o
korupcję i niekompetencje. W końcu Stany Zjednoczone miały być najlepszym
przykładem tego, że demokracja jest jedynym słusznym i niepowtarzanym ustrojem na świecie. Ten mit
wkrótce został w końcu obalony za sprawą filmu Franka Carpy, Pan Smith jedzie do Waszyngtonu (1939).
Młody
idealista i patriota Jefferson Smith (w tej roli James Stewart) zostaje wybrany
senatorem na miejsce swojego zmarłego poprzednika. Zostaje nim tylko dlatego,
że najbardziej wpływowi politycy chcą go kontrolować i przepychać projekty
(niezgodne z prawem), które zagwarantowałyby im miliony dolarów. Prostoduszny i
uczciwy nowicjusz nie daje się jednak wplątać w sieci intryg politycznych i
dzięki pomocy swojej sekretarki Saunders (Jean Arthur), ujawnia szwindle
senatorów z obydwu wielkich partii (Republikańskiej i Demokratycznej) i staje
się bojownikiem w walce o sprawiedliwość.
Scena przesłuchania Jeffersona Smitha przed komisją senacką w Waszyngtonie, 1939 r.
Obraz
Franka Carpy wzbudził wiele kontrowersji w kraju. Żaden z obywateli USA nie
brał pod uwagę jak wielu senatorów i kongresmenów w Waszyngtonie ma za nic
prawa, zapisane w konstytucji. Oskarżenia w kierunku reżysera płynęły z wielu
stron, zarówno z prawej jak i lewej strony sceny politycznej. Senat
skorumpowany? Tuż to świętokradztwo! Amerykanie byli dumni z demokracji i
ówczesnego rządu, na którego czele stał prezydent Franklin Delaon Roosvelt. To
Roosvelt w latach 30-tych zapewnił wielu ludziom pracę i przywrócił im nadzieję
na lepsze jutro w czasach Wielkiego Kryzysu końca lat 20-tych. Mimo wszystko,
film zdobył 11 nominacji do Oscara, w tym za Najlepszy Film, Najlepszą
Reżyserię, Najlepszą Rolę Pierwszoplanową Męską, Najlepszą Rolę Drugoplanową
Męską, itp., lecz Oscara dostał tylko Sidney Buchman za Najlepszy Scenariusz. Pan Smith jedzie do Waszyngtonu był
pierwszym filmem, który krytycznie oceniał sytuację polityczną USA. Na następne
tego typu obrazy trzeba było czekać aż do końca lat 60-tych, kiedy nastąpiła
zmiana pokoleniowa i coraz więcej osób zaczynało odkrywać ciemne strony
„Amerykańskiego Snu”.
Po
zakończeniu II wojny światowej, w roku 1945, świat po raz kolejny był stanął
przed kolejnym zagrożeniem. Silne napięcia między państwami Bloku Wschodniego
(Komunistycznego) i Zachodniego (Kapitalistycznego), spowodowały, że dawni
sojusznicy w walce z Nazistami, stali się wrogami. Rozpoczął się okres Zimnej
Wojny. Ten stan napięcia ideologicznego i militarnego trwał od roku 1947 do
1991 (kiedy rozpadł się Związek Radziecki). Wtedy świat po raz pierwszy (i
niestety pewnie nie ostatni) stanął na krawędzi wojny nuklearnej. Rozpoczął się
okres tzw. „Wyścigu zbrojeń”, popularnego w tamtych czasach określenia
rozbudowy arsenału nuklearnego w państwach Bloku Wschodniego i Zachodniego.
W
te okropne czasy ogólnoświatowej paranoi wpisał się Stanley Kubrick,
reżyserując film Doktor Strangelove, lub
jak przestałem się martwić i pokochałem bombę (1964) oparty na powieści
Petera George’a Two Hours to Doom (tytuł
amerykańskiego wydania brzmiał Red Alert
(Czerwony Alarm). Kubrick stworzył świetną satyrę dotyczącą Zimnej Wojny,
zwłaszcza irracjonalności wojskowej doktryny
wzajemnej anihilacji. Obłąkany generał Jack Ripper (Sterling Hayden), z
nienawiści do komunistów, wydaje samowolnie rozkaz ataku atomowego na ZSRR. Nie
zamierza podać tajnego kodu dzięki któremu można by było zawrócić samoloty.
Prezydent USA (Peter Sellers) oferuje Rosjanom zestrzelenie własnych samolotów.
Natomiast doradca prezydenta i były nazista dr Strangelove (ponownie Peter
Sellers) uświadamia mu, że odwet ze strony radzieckiej jest nieunikniony i
proponuje zejście do podziemnych kopalń na 100 lat.
Peter Sellers w filmie Dr Stranglove, czyli jak przestałem się bać i pokochałem bombę (1964 r), w trzech rolach, Prezydent USA Merkin Muffley (pierwszy od lewej), Dr Stranglove (w środku) i kapitan Lionel Mandrake (z prawej).
Stanley
Kubrick zrobił coś, czego jeszcze nigdy nie zrobił żaden filmowiec, mianowicie
czytając poważną skądinąd powieść Petera George’a, doszedł do wniosku, że broń
atomowa w rękach niezrównoważonego psychicznie wojskowego oficera jest tak
niepokojąco śmieszne, że postanowił przesunąć ów problem w kierunku czarnej
komedii. Było to o tyle niepokojące, że nikt wtedy nie odważył się żartować z
realnego zagrożenia wojny między ZSRR a Stanami Zjednoczonymi. Kubrick nie miał takich oporów. Reżyser w groteskowy sposób przedstawia najważniejszych oficerów armii USA, którym bardziej niż na dobru Stanów Zjednoczonych, zależy na własnych ambicjach i obsesyjnej nienawiści do komunistów, których są gotowi zniszczyć, nie zważając na cenę. Oprócz tego, najważniejszy przywódca tzw. "Wolnego Świata", prezydent USA nie umie sobie poradzić z tym realnym zagrożeniem. Szczególnie widać to w scenie, kiedy prezydent dzwoni do premiera ZSRR, Dimitriego Kisowa, (kompletnie pijanego), żeby go powiadomić o tym, że jeden z jego generałów rozkazał zaatakować jego kraj.
Scena rozmowy prezydenta USA z premierem ZSRR, Dr Stranglove, czyli jak przestałem się bać i pokochałem bombę, 1964 r
Wojna
w Wietnamie poważnie zachwiała pewność siebie i wiarę we własne możliwości społeczeństwa
Stanów Zjednoczonych. Jej mieszkańcy zaczęli mieć wątpliwości, czy każda wojna,
w którą zaangażowany jest rząd, jest słuszna i wymaga poświęcenia tylu
amerykańskich żołnierzy. Wywołało to ostre konflikty społeczne. Przedłużająca
się wojna powodowała powiększenie zakresu poboru młodych ludzi do wojska, co
skutkowało masowymi uchyleniami się od obowiązkowej służby (większość uciekała
do Kanady lub Meksyku). Według danych z 1971 roku, ponad 20 tysięcy żołnierzy
zdezerterowało, a około 1 tysiąca osadzono w więzieniu. Masowo tłumiono
protesty antywojenne, a do największego tego typu przypadku doszło w roku 1970
na uniwersytecie w Kencie, gdzie oddziały Gwardii Narodowej zastrzeliły
czterech demonstrujących studentów. Wydarzenie to wstrząsnęło całym
społeczeństwem. Duża część amerykanów doszła do wniosku, że działania wojsk
amerykańskich w Wietnamie są nielegalne lub wręcz zbrodnicze. Wszystko to
doprowadziło do spadku zaufania wobec sił zbrojnych i instytucji rządowych.
Pluton, reż. Oliver Stone, 1986 r
Łowca jeleni, reż. Michael Cimino, 1978 r
Czas Apokalipsy, reż. Francis Ford Coppola, 1979 r
W
tym czasie powstało wiele filmów antywojennych, jak Łowca jeleni Jeleni (1978) Michaela Cimino, czy Czas Apokalipsy (1979) Francisa Forda
Coppoli. Najsłynniejszą trylogię wietnamską stworzył Oliver Stone. Twórca
wzbudzających skrajne emocje filmów, Stone znany jest ze swoich lewicowych
poglądów, często nazywany przez złośliwych „lewakiem”, oraz „pożytecznym idiotą
z Hollywood”, chociaż sam nigdy nie przyznawał się do popierania Partii
Demokratycznej, która w USA pełni funkcję partii liberalno-lewicowej. W swoich
filmach często podkreśla negatywne skutki działania imperialistycznych Stanów
Zjednoczonych na inne kraje (Salwador
oraz dwa filmy dokumentalne o południowoamerykańskich komunistycznych
dyktatorach: South of the Border i
cykl wywiadów przeprowadzonych z przywódcą Kuby Fidelem Castro w Castro in Winter), a także podejmuje
tematykę wpływu zetknięcia się z wojna na ludzką psychikę (Pluton, Urodzony 4 Lipca, Pomiędzy Niebem a Ziemią) i wpływ dużych korporacji przemysłowych
na politykę USA (Wall Street, Wall
Street: Pieniądz nie śpi).
Fragment sceny z filmu Urodzony 4 lipca, reż. Oliver Stone, 1989 r
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz