czwartek, 2 stycznia 2020

Irlandczyk – Gorzki żywot gangstera , czyli przemoc, śmierć i samotność

Jeśli wejdziesz w takie życie, oczekuje się od ciebie pewnych rzeczy. Przede wszystkim, musisz dużo zarabiać pieniędzy dla wszystkich. Albo być siłaczem. Musisz grac i jednocześnie być ostrożnym. Takie jest właśnie życie gangstera, w jednej chwili można było się śmiać i żartować, a w drugiej, w ułamku sekundy, znaleźć się w sytuacji, w której możesz stracić życie.

Robert De Niro jako Frank Irlandczyk Sheeran, płatny zabójca rodziny Bufalino. 

Słowa te wyszły z ust jednego z zatrzymanych przez FBI członków amerykańskiej mafii, na początku lat 90-tych. Wszystko, co powiedział, daje nam prawdziwy obraz życia gangstera. Życia, pełnego emocji, podniecającego i ciekawego, ale również niebezpiecznego, pełnego chciwości, zdrady i zupełnej niepewności co do tego, czy rano obudzisz się we własnym łóżku, czy może będziesz leżeć w grobie. Tego typu dylematy pojawiały się we wszystkich filmowych produkcjach o mafii, stworzonych przez Martina Scorsese. I nie inaczej jest w przypadku jego kolejnego dzieła pt. Irlandczyk

Film skupia się na wspomnieniach Franka Sheerana, zwanego Irlandczykiem (Robert De Niro), byłego weterana II wojny światowej, który po powrocie do kraju stał się płatnym zabójcom, współpracownikiem i bliskim przyjacielem Russella Bufalino (Joe Pesci), głowy mafijnej rodziny Bufalino z Pensylwanii. Znaczna część fabuły dotyczy sprawy zaginięcia Jamesa Jimmy’ego Hoffy (Al Pacino), przewodniczącego największego związku zawodowego Stanów Zjednoczonych Teamsters i niezwykle wpływowej postaci powiązanej ze światem przestępczym. Zniknięcie Jimmy’ego Hoffy stało się jednym z najbardziej tajemniczych spraw lat 70-tych XX wieku. Prawda wyszła na jaw dopiero w 2004 roku, za sprawą wydania biograficznej książki Franka Sheerana, Słyszałem, że malujesz domy…. autorstwa Charlesa Brandta, na podstawie której stworzono scenariusz. 

Joe Pesci w roli inteligentnego Russella Bufalino, głowy mafijnej rodziny Bufalino. 

Najnowszy film Martina Scorsese zapowiadany był, jako powrót reżysera do klasyków kina gangsterskiego, jakimi niewątpliwie były Ulice Nędzy (1973), Chłopcy z Ferajny (1990) czy Kasyno (1995). Większość brutalnych scen, jakie możemy zobaczyć w tychże produkcjach, podchodzi z wydarzeń, których świadkiem był Scorsese. Wychowywanie się w nowojorskiej dzielnicy Little Italy w latach 40-tych i 50-tych XX wieku, wpłynęło na młodego Martina i jego podejście do realizmu krwawego świata amerykańskiej La Cosa Nostry, pozbawiając ją złudzeń romantycznego wizerunku gangsterów, jako ludzi honoru, jaki można było zobaczyć najpierw w powieści Maria Puzo Ojciec Chrzestny, a później w jej filmowej ekranizacji, zrealizowanej przez Francisa Forda Coppoli. Oczywiście gangsterzy przedstawieni przez Martina Scorsesego potrafią być czarujący, romantyczni i zabawni, okazujący szacunek i miłość swojej rodzinie. Są odważni, nie boją nikogo i niczego, tym samym kreują się na niezłomnych buntowników. Jednak pod koniec każdego z filmów, dochodzimy do wniosków, że życie typowego mafiosa ma dwa zakończenia – w pierwszym zostaje on aresztowany przez organy ścigania i odbywa karę dożywotniego pobytu więzienia, z dala od bliskich. W drugim przypadku kończy on z kulą w głowie (lub w innych częściach ciała), zakopany dwa metry pod ziemią przez swych dawnych przyjaciół z mafijnej rodziny. Rzadko się zdarza, aby umarł on spokojnie z przyczyn naturalnych, choć występowały i takie przypadki, lecz przeważnie była to powolna i smutna egzystencja podstarzałego przestępcy, z wielką tęsknotą pragnącego wrócić do starych dobrych czasów. 

Dwa wcielenia De Niro - młody i stary. W wersji CGI i bez. 

Tym, co najbardziej rzuca się w oczy w Irlandczyku, to fakt, że zdecydowanie różni się on od poprzednich gangsterskich obrazów Scorsesego. W Chłopcach z Ferajny mieliśmy do czynienia z drobnymi, lecz bezlitosnymi przestępcami, lubiącymi dobrą zabawę, pieniądze i piękne kobiety, dla których zabicie drugiego człowieka było czymś na porządku dziennym. Kasyno ukazywało, jak chciwość i żądza władzy może doprowadzić ambitnego człowieka do rychłego upadku. Na tle dwóch poprzednich filmów, Irlandczyk jest historią spokojną i mniej efektowną. Oczywiście sceny walki i strzelaniny nie zniknęły, lecz w przeciwieństwie do Chłopców z Ferajny, gdzie fala przemocy wprost wylewała się z ekranu, w tym przypadku zostały one stonowane.  

Film ma trzech głównych bohaterów. Russell Bufalino, Jimmy Hoffa i Frank Sheeran. 

Fabuła rozwija się powoli i dokładnie, nie omijając żadnych, nawet najmniejszych szczegółów. Scorsese stara się nam opowiedzieć całą historią, łącznie z przeszłością Sheerana, nim ten poznał się z Russellem oraz innymi czołowymi postaciami światka przestępczego Stanów Zjednoczonych, m.in. z Angelem Bruno (Harvey Keitel), Anthonym Tonym Pro Provenzano (Stephen Graham) czy Anthonym Fat Tony Salerno (Domenick Lombardozzi). Nic zatem dziwnego, że film trwa ponad trzy i pół godziny. Dla niektórych, nawet dla najcierpliwszych osób, taki limit czasowy jest nie do wytrzymania. Jednak osobiście uważam, że długość filmu jest dla mnie wielkim plusem. Dzięki temu wszystkie wątki zawarte w Irlandczyku można było zakończyć, nie pomijając żadnego ważnego wątku, co niestety zdarza się w wielu współczesnych filmach. Końcowy efekt nie wywarłby na mnie takiego wrażenia i nie oddałby emocji związanych z wydarzeniami, gdyby ktoś chciał go skrócić. Ponadto zadbano także o takie detale jak dekoracje, kostiumy odpowiadające tamtej epoce, charakteryzacja oraz dynamikę scen. 

Al Pacino jako Jimmy Hoffa, przewodniczący związku zawodowego Teamsters, najpotężniejszy człowiek w USA w latach 60-tych XX wieku. 

Jeśli chodzi o obsadę aktorską, to Scorsese skorzystał z pomocy swoich przyjaciół w postaci Roberta De Niro, Ala Pacino, Joego Pesciego, Raya Romano i Stephena Grahama. Każdy z nich dobrze odegrał swoją rolę, jednak na największe uznanie zasługują tutaj kreacje Joego Pesciego i Ala Pacino. Robert De Niro od zawsze, niczym kameleon, potrafił wcielić się w dowolną postać, tchnąć w niej życie i nadać jej wyjątkowych cech charakteru, nic zatem dziwnego, że został on okrzyknięty przez krytyków Najlepszym Aktorem Amerykańskiego Kina od czasów Marlona Brando. Lecz wydaje się, że jego odgrywana przez niego postać w filmie, stanowi bardziej tło głównej osi fabuły, przez co bohaterowie Pesciego i Pacino, wypadają o wiele lepiej. Największym minusem filmu jest sytuacja, kiedy główny bohater jest mniej interesujący od postaci drugoplanowych. Odmłodzony De Niro dzięki efektom CGI, nie robi na mnie takiego wrażenia, jak wychwalali to krytycy filmowi, a wręcz wygląda komicznie. Komputerowe odmłodzenie nie zdołało zapobiec cofnięcia czasu i wyraźnie widać, że podeszły wiek aktora daje mu się we znaki, stąd zapewne jego gra jest oszczędna. Szczególnie widać to w scenie pobicia przez Sheerana pewnego sklepikarza, która wygląda dla mnie groteskowo. Mimo to, występ De Niro w każdym filmie czy będzie to kryminał, czy w komedia, (nawet w takim, gdzie ma tylko jedną scenę do odegrania) jest sam w sobie dla mnie czymś niezwykłym i chce widzieć częściej tego typu role, zamiast oglądać kolejną nudną i pozbawioną humoru część Poznaj mojego tatę, przez którą De Niro stał się karykaturą samego siebie. 

Finalny zwiastun Irlandczyka na platformie internetowej Netflix. 

Martin Scorsese jest w świetnej formie i tworzy kolejny doskonały dramat, skłaniający człowieka do refleksji, ponieważ Irlandczyk jest kolejnym obrazem, ukazującym nam gorzką prawdę o życiu przeciętnego gangstera, lecz w przeciwieństwie do poprzednich tytułów, tutaj ten problem jest bardziej pogłębiony. Irlandczyk, jako płatny zabójca na usługach Mafii, musi dokonywać trudnych decyzji, mogące zaszkodzić lub skrzywdzić przyjaciół i rodzinę, którzy są mu przecież bliscy. Życie głównego bohatera z początku jest cudowne, ludzie okazują mu szacunek, lecz wszystko, co dobre, musi się kiedyś skończyć. W końcu, kiedy przychodzi do zabicia najlepszego kumpla, gangster ma przed sobą trudny wybór – zabić, bądź ocalić. Jeśli dokona zabójstwa, straci wtedy jedyną osobę, której ufał, a jeśli ją oszczędzi, wyda na siebie wyrok wyższej instancji. Zarówno w jednym i drugim przypadku, gangster musi radzić sobie sam. Każda podejmowana przez niego decyzja, ma swoje konsekwencje w przyszłości, które mają wielki wpływ na dalszy los jego egzystencji.


środa, 1 stycznia 2020

Jack Nicholson - Uśmiech wart miliony dolarów Cz. 2

Czołowy aktor nowego pokolenia 

Wraz z pojawieniem się wielkiej sławy, Jack mógł pozwolić sobie na odrzucanie lub akceptowanie propozycji nowych ról. Odrzucił m.in. propozycję roli Michaela Corleone w Ojcu Chrzestnym, w reżyserii Francisa Forda Coppoli, opartym na powieści Maria Puzo o tym samym tytule, a także w Żądle (1973) George’a Roya Hilla. Pytany o to po paru latach odpowiedział: 

Tak, odrzuciłem te role. „Ojciec Chrzestny” był interesujący, zawsze chciałem pracować z Marlonem Brando. Ale uważałem, że jest to rola dla Włocha. A poza tym w scenariuszu nie było żadnej sceny, w której grałbym z Brando. A w „Żądle” nie wystąpiłem dlatego, że inne propozycje wydały mi się ciekawsze. 

Jack zawsze świadomie kreował swój wizerunek. Pragnął uchodzić za outsidera, chociaż od teraz należał do hollywoodzkiej ekstraklasy. Chętnie grał bohaterów szalonych, niebezpiecznych i trudnych do zaakceptowania. Ze swej prawdziwej natury odsłaniał przed publicznością tyle ile chciał. Mógł sobie na to pozwolić, dlatego wybierał głównie role związane z kinem autorskim, sporadycznie grając w filmach komercyjnych. 

Kadr z filmu Zawód Reporter, 1975. 


Często były to dzieła kameralne, wręcz undergroundowe, np. Zawód Reporter (1975) Michelangela Antonioniego, jednego z najwybitniejszych twórców kina autorskiego w Europie. Nicholson wciela się w amerykańskiego dziennikarza Davida Locke’a, który kręci dokument o postkolonialnej Afryce na pustyni w Czadzie. Znudzony swoim życiem przybiera tożsamość zmarłego angielskiego biznesmena, Robertsona. Z czasem okazuje się, że Robertson był handlarzem bronią zaopatrującym powstańców w toczącej się wojnie domowej. Natomiast w filmie Henry’ego Jagloma Bezpieczne miejsce (1971), Nicholson gra Mitcha, kąśliwego Don Juana, postać, która odzwierciedla pewną zasadniczą cechę charakteru Jacka – uwielbienie płci niewieściej. Mitch uwielbiał kobiety, lecz nie chciał się z nimi wiązać. 

Kobiety, kobiety i..... więcej kobiet 

Podobnie wyglądało to w przypadku Nicholsona, romansującego z każdą napotkaną aktorką, modelką czy statystką, poznaną na planie filmowym. Często uwodził kobiety, a kiedy były szczęśliwe w jego towarzystwie i chciały czegoś więcej, on odchodził. Tak narodziła się legenda Wielkiego Uwodziciela. Jego jedyne małżeństwo z Sandrą Knight trwało 5 lat. Z tego związku narodziło się pierwsze dziecko, córka Jennifer Nicholson. Dwa lata później poznał Susan Anspach, z którą ma syna Caleba. Jego najdłuższy, nieformalny związek, trwał ponad 17 lat. Wówczas związał się z aktorką, córką znanego reżysera Johna Houstona, Anjelicę Houston. Romans trwał do roku 1990, kiedy Anjelica dowiedziała się, że Jack zostanie ojcem dziecka modelki Rebeki Broussard. Kobiety nie mogły się oprzeć magnetycznemu uśmiechowi Jacka, przypominającym uśmiech samego szatana. Niezwykłemu urokowi Nicholsona uległo ponad 2000 kobiet, w tym m.in. Sandra Knight, Faye Dunaway, Diane Keaton, Michele Phillips, Cher, Mary Steenburgen, Maria Schneider, Kathleen Turner, Holly Hunter, Meryl Streep czy Debra Winger.  Nicholson spotykał się z wieloma aktorkami i modelkami. Anjelica była bardzo tolerancyjna. Tworzyli oni doskonałą parę, szczególnie w oczach Nicholsona. Jack znalazł także wspólny język z ojcem Anjelici, Johnem. Obydwaj panowie mieli wspólne zainteresowania – cygara, piękne kobiety i notoryczna niewierność w związkach. W Hollywood krążyła legenda o tym, jak Houston udzielał rad Nicholsonowi jak ma postępować z kobietami. Brzmiała ona mniej więcej tak: 

Słuchaj, Jack. Kobiety chcą być zawsze wysłuchane i zrozumiane. Dlatego słuchaj tego o czym one mówią, bądź tym kim chcą, żebyś był. I pamiętaj, żeby przede wszystkim je pieprzyć. Co by się nie działo, pamiętaj, żeby zawsze je pieprzyć. Dobrze i namiętne. 

Nicholson spotykał się z wieloma aktorkami i modelkami. Anjelica była bardzo tolerancyjna. Tworzyli oni doskonałą parę, szczególnie w oczach Nicholsona. Ale nawet to nie zaspokoiło potrzeb aktora. W latach 80-tych nastał czas pełen ekscesów, imprez, narkotyków i seksu. 

Jack Nicholson i kobiety w jednym z nocnych klubów w Los Angeles, 1996. 

Jednak i za tą postawą kryła się mniej chwalebna przeszłość. Nicholson nie zawsze cieszył się powodzeniem u kobiet. Kiedy przybył do Hollywood, nadal był prawiczkiem, cierpiał na przedwczesny wytrysk. Z tego powodu musiał pójść na terapię do psychiatry. Na sesjach terapeutycznych aktor otwarcie mówił, że sypiając z kobietami często porównywał je do swojej matki. Dopiero po paru latach pozbył się kompleksu Edypa. Jak wcześniej było wspomniane, Nicholson wychowywał się w kręgu kobiet. Pozbawiony ojcowskiego autorytetu Jack nie miał żadnych granic. 

Nicholson i Amanda De Cadnet w drodze na rozdanie nagród Akademii Filmowej, 1990. 

Czas Sukcesów i Pierwszy Oscar

Pięć łatwych utworów (1970) Boba Rafelsona, opowiadał historię utalentowanego pianisty Roberta Dupea, który w przeszłości opuścił zamożną rodzinę. Pracuje przy wydobyciu ropy naftowej i ma poczucie, że powinien być kimś więcej, że zasługuje na coś lepszego niż rutynowa, fizyczna praca, ale nie potrafi określić kim chce być. Przy tym usiłuje nawiązać kontakt z umierającym ojcem. Reżyser pozwolił Nicholsonowi napisać dialogi sceny spotkania Dupea z ojcem. Odzwierciedlały one prawdziwe uczucia aktora do jego własnej przeszłości. 


Kadr z filmu Pięć Łatwych Utworów, 1970. 

Nicholson – To było bardzo intymne doświadczenie ukazujące moje relacje z ojcem, którego nigdy nie miałem. Lecz najbardziej zainteresował mnie fakt, że „Pięć łatwych utworów” jest filmem antyrodzinnym. Przykro mi o tym myśleć, ponieważ rodzina tworzy iluzję, która od najmłodszych lat przysparza nam wielu problemów emocjonalnych. 

Silne ambiwalentne uczucia aktora wobec własnej rodziny nasiliły się w roku 1974, kiedy pewien dziennikarz odkrył sekret rodziny Nicholsonów. Jack, dopiero w wieku 37 lat dowiedział się, że jego starsza siostra June, tak naprawdę była jego prawdziwą matką. Urodziła go mając zaledwie 16 lat, porzuciła naukę, aby tańczyć w musicalach. Zaszła w ciążę nie wiedząc kto jest ojcem jej dziecka. Obawiając się ostracyzmu ze strony konserwatywnej społeczności babcia Nicholsona, Ethel udawała jego matkę. Był to potężny cios dla Jacka. Nie znał swojego ojca, a June zmarła, zanim dowiedział się prawdy. Do końca swojego życia trzymała ten sekret. Mówiono nawet o tym, że Jack wynajął prywatnych detektywów, którzy mieli znaleźć informacje na temat jego ojca. Ta sytuacja wpłynęła na jego późniejsze role, gdyż zaczął wcielać się w postacie psychicznie i moralnie rozbite. 

Zwiastun filmu Romana Polańskiego, Chinatown, 1974. 

Po tych doświadczeniach, Jack zakończył etap produkcji niezależnych. Gdy udało mu się uporać z demonami z przeszłości, Nicholson mógł zająć się kinem gatunkowym. Okazja natrafiła się wraz z propozycją złożoną przez Romana Polańskiego. Chinatown z 1974 roku, był hołdem złożonym gatunkowi noir. Prywatny detektyw Jack Gates (Nicholson) zostaje wynajęty przez kobietę podającą się za Panią Mulwray (Faye Dunaway), by śledził jej męża. Gdy kompromitujące zdjęcia zrobione przez Gatesa trafiają do gazet, pojawia się prawdziwa Pani Mulwray, grożąc mu procesem o zniesławienie. Gates pragnie rozwiązać tę zagadkę, stopniowo odsłaniając ciemne interesy skorumpowanych urzędników. 


Kadr z filmu Chinatown, 1974. 

Film uznawany jest za jeden z najwybitniejszych w dziejach kina. Otrzymał on aż 17 nagród, w tym Złoty Glob dla Polańskiego, nagrodę BAFTA oraz otrzymał on nominację do Oscara w 11 kategoriach, w tym za reżyserię i za role pierwszoplanowe. 


Roman Polański i Jack Nicholson wygłupiają się na planie filmowym, 1974. 

Mimo sukcesów zawodowych, Nicholsonowi nie udało się stworzyć idealnego życia prywatnego. Silne ambiwalentne uczucia aktora wobec własnej rodziny nasiliły się w roku 1974, kiedy pewien dziennikarz odkrył sekret rodziny Nicholsonów. Jack, dopiero w wieku 37 lat dowiedział się, że jego starsza siostra June, tak naprawdę była jego prawdziwą matką. Urodziła go mając zaledwie 16 lat, porzuciła naukę, aby tańczyć w musicalach. Zaszła w ciążę nie wiedząc kto jest ojcem jej dziecka. Obawiając się ostracyzmu ze strony konserwatywnej społeczności babcia Nicholsona, Ethel udawała jego matkę. Był to potężny cios dla Jacka. Nie znał swojego ojca, a June zmarła, zanim dowiedział się prawdy. Do końca swojego życia trzymała ten sekret. Mówiono nawet o tym, że Jack wynajął prywatnych detektywów, którzy mieli znaleźć informacje na temat jego ojca. Ta sytuacja wpłynęła na jego późniejsze role, gdyż zaczął wcielać się w postacie psychicznie i moralnie rozbite. 

Nicholson w roli Patricka McMurpchy'ego, pacjenta szpitalu psychiatrycznego w filmie Milosa Formana, Lot nad Kukułczym Gniazdem, 1975. 

Najwięcej uczuć wlał w postać Randale’a Patricka McMurpchy’ego, głównego bohatera filmu Milosa Formana Lot nad kukułczym gniazdem (1975). McMurphy to złodziej i szuler chcący uniknąć odsadki w więzieniu. W tym celu udaje on osobę niepoczytalną, która trafia do szpitala dla obłąkanych. Jego oddziałem zarządza siostra Mildred Ratched (w tej roli Louise Fletcher). Udając szaleńca, bohater Nicholsona sieje zamęt, lecz w końcu i on ulega wszechobecnemu szpitalnemu obłędowi. Rola McMurphy’a stała się ujściem dla emocji aktora. 


Kadr z filmu Lot nad Kukułczym Gniazdem, 1975. 

Pracując w grupie złożonej z aktorów i prawdziwych pacjentów, Jack nie tylko wykonywał polecenia reżysera, poszedł nawet o krok dalej. Identyfikował się ze zbuntowanym bohaterem. Tak przekonująco, że trudno było odróżnić aktora od odgrywanej przez niego postaci. Dzięki temu Jack otrzymał pierwszego Oscara za Najlepszą Rolę Pierwszoplanową, podejmując ryzyko psychicznego obnażenia się na ekranie. Swobodny Jeździec uczynił go sławnym, ale to Lot nad kukułczym gniazdem, wyniósł go do rangi supergwiazdora. 


Jack Nicholson dzierży w rękach swojego pierwszego Oscara, za rolę w filmie Lot nad Kukułczym Gniazdem podczas Ceremonii Rozdania Nagród Akademii Filmowej, 1976. 


Praca z Kubrickiem nad Lśnieniem


Kolejnym filmem, który odsłaniał szaloną osobowość Jacka było Lśnienie (1980) Stanley’a Kubricka, opartego na powieści Stephena Kinga o tym samym tytule. Historia przedstawia nam postać Jacka Torrenca, który wraz z rodziną przeprowadza się do górskiego hotelu, w celu podjęcia pracy stróża nocnego. Spokój opuszczonego, poza sezonem, kurortu ma umożliwić Jackowi skupienie się na twórczości literackiej. Jednak okazuje się, że miejsce przesiąknięte jest złowrogimi siłami nadprzyrodzonymi, które stopniowo popychają go w objęcia obłędu. 

Jack Nicholson, Shully Duvall i Danny Loyd, kadr z filmu Lśnienie, 1980. 

Głównym motywem filmu jest zło o niewiadomym pochodzeniu. Kubrick zadaje pytanie czym jest zło? Czy jego źródło znajduje się głęboko we wnętrzu człowieka, czy być może ma ono pochodzenie metafizyczne? Jaka jest relacja między złem a szaleństwem? 

Słynna scena szaleństwa Jacka Torrenca. 

Większość amerykańskich aktorów mogła pomarzyć o pracy z Kubrickiem. Nicholsonowi się to udało. Reżyser znany był ze swojego perfekcjonizmu i dbania o każdy, nawet najdrobniejszych, szczegół. Podobno Kubrick wciąż prosił aktorów o kolejne duble. Jack był pewien, że wybierze on różne ujęcia, lecz do filmu trafiły tylko sceny ekstremalne, co zdenerwowało większość obsady. W tym również i Jacka, który dawał z siebie wszystko, a Kubrick tylko krzyczał: Mocniej! Więcej! 

Stanley Kubrick (pierwszy siedzący z lewej) i Nicholson na planie filmu Lśnienie, 1980. 

Lśnienie w wersji Kubricka to obraz ukazujący nam samotność i izolację, które są głównymi przyczynami i skutkiem rozpadu więzi rodzinnych. W powieści pojawia się więcej istot nadprzyrodzonych, podczas gdy w filmowej ekranizacji, Kubrick ograniczył ich egzystencje, koncentrując się na losach bohaterów. Takie swobodne potraktowanie fabuły przez reżysera nie zyskało aprobaty ani wśród krytyków filmowych – uznali, że horror nie jest odpowiednim gatunkiem do realizacji dla Kubricka – ani nawet Stephena Kinga, głównie ze względu na przekazanie głównej roli Nicholsonowi. Lśnienie otrzymało dwie nominacje do Złotych Malin – dla Kubricka za reżyserię i dla Shelly Duvall, za Najgorszą Kobiecą Rolę Drugoplanową. Dzisiaj film jest cenionym dziełem, które przeszło do historii. Rola Torrenca tylko potwierdziła status gwiazdorski Nicholsona. Jego demoniczny uśmiech wszedł już do wyobraźni zbiorowej. Nawiązywali do niego autorzy komiksów i gier komputerowych, inspirował również zespoły rockowe i hip hopowe. Wykreował swój własny, niepowtarzalny image. 


CDN. 

MeToo# - Sprawiedliwości stało się za dość?

Echa międzynarodowej akcji #MeeToo, nadal nie gasną. Wcześniej był przypadek przestępstw seksualnych, o jakie zostali oskarżeni Harvey Weins...