piątek, 15 marca 2019

Clint Eastwood – Stary, ale wciąż jary!




Clint Eastwood  w filmie Przemytnik 


Clint Eastwood jest prawdziwą legendą amerykańskiego kina. Od ponad sześćdziesięciu czterech lat pracy w branży filmowej, wciąż zwalnia tępa i przedstawia widzom jedną z najlepszych produkcji, jaką udało mu się stworzyć w XXI wieku. 

Bohaterowie ukazywani w większości filmów Clinta Eastwooda, najczęściej byli samotnikami, outsiderami, twardzielami, bezlitosnymi mścicielami, toczącymi nierówną walkę ze złem. Lecz od czasu premiery Bez Przebaczenia (1992) i Za Wszelką Cenę (2004), Eastwood postanowił pójść w innym kierunku. Artysta postanowił tworzyć skromne, kameralne filmy, opowiadające prawdziwe historie. Jak czas pokazał, wybór ten był bardzo opłacalny i przyczynił się do zdobycia wielu nominacji i nagród, przyznawanych przez Amerykańską Akademię Sztuki Filmowej. Nie inaczej jest w przypadku Przemytnika. 

Przemytnik, który swoją premierę miał 10 grudnia 2018 roku, opowiada nam historię 80-kilkuletniego hodowcy kwiatów ozdobnych Earla Stone’a (Clint Eastwood), który z powodu kryzysu finansowego, traci swój biznes. Rodzina nie chce go znać, ponieważ swojej pasji poświęcił niemal każdy moment swojego życia, przez co był fatalnym mężem i ojcem. Los się do niego uśmiecha, kiedy dostaje od grupy meksykanów propozycję pracy, wymagającej od niego jedynie jazdy samochodem. Podczas podróży po całym kraju, Stone dostaje od swoich mocodawców zlecenia dotyczące przewożenia różnego rodzaju towarów. Ulegając przebiegłej manipulacji, Stone nie zdaje sobie sprawy, że staje się kurierem narkotykowego kartelu. To co miało być jednorazową akcją, staje się jego pełnoetatowym zajęciem. Jego poczynania śledzi agent DEA Colin Bates (Bradley Cooper), który chce za wszelką cenę złapać wyjątkowo nieuchwytnego przemytnika. Mimo że problemy finansowe Earla odchodzą w niepamięć, to błędy popełnione przez niego w przeszłości zaczynają mu coraz bardziej doskwierać. Nie wiadomo jednak, czy zdąży je naprawić, zanim dopadną go stróże prawa lub egzekutorzy kartelu. 

Przejdźmy od razu do obsady aktorskiej. W filmie, oprócz Eastwooda, występują również Bradley Cooper i Andy Garcia, którzy dostają w miarę przeciętne drugoplanowe role. Cooper, jako agent specjalny DEA Colin Bates, jest doskonałym śledczym, sumiennym i bezkompromisowym stróżem prawa, starający się za wszelką cenę złamać szlak przemytniczy, przez który meksykański gang przewozi do USA narkotyki. Natomiast Garcia wciela się w postać przywódcy kartelu, Latona, dla którego pieniądze i dobra zabawa wydają się być najistotniejszymi rzeczami na świecie. Jednak jak to bywa często w filmach, wyreżyserowanych przez Eastwooda, i w których on sam odgrywa główną rolę, tak jego postać przyćmiewa pozostałe. Można by rzec, że jest to film będący teatrem jednego aktora, a tym aktorem jest właśnie Clint Eastwood.  

Największą nowością jest natomiast rola Earla Stone’a. Mamy tu do czynienia z największą, jeśli nie jedyną, metamorfozą stylu aktorskiego Eastwooda. Podkreślam jedyną, głównie z tego powodu, że od samego początku swojej kariery filmowej, Clint nie wykazywał się jakimś specjalnym warsztatem aktorskim. Nie posiadał on doświadczenia teatralnego, jak było to w przypadku chociażby Ala Pacino, Paula Newmana, Roberta De Niro czy Jacka Nicholsona. Sergio Leone, reżyser tzw. spaghetti westernów, takich jak Za garść dolarów (1964), Za kilka dolarów więcej (1965) czy Dobry, zły i brzydki (1966) - dzięki którym Eastwood zyskał popularność - ocenił jego styl aktorski jako bardzo oszczędny, żeby nie powiedzieć leniwy. Ten typowo oszczędny styl, pomógł mu w wykreowaniu szeregu postaci prawdziwych macho, w rodzaju łowcy nagród Człowieka bez Imienia czy inspektora policji Brudnego Harryego, czym właśnie wzbudził sympatię wielu miłośników kina. 

Tytułowy Przemytnik, którego odgrywa Eastwood, jest zupełnym przeciwieństwem postaci w wyżej wspomnianych produkcji. Earl Stone nie jest żadnym twardzielem. Nie jest chamskim, ksenofobicznym białym Amerykaninem, narzekającym na wszystko i na wszystkich. Jest typowym starszym mężczyzną, bezbronnym, schorowanym i naiwnym, który swoje najlepsze lata ma już daleko za sobą. Przez całe życie był egocentrykiem i samolubem, skupiającym się tylko i wyłącznie na sobie i swojej pracy, w wyniku czego, jego własna żona i córka, postanawiają się go wyprzeć. W końcu chce jednak naprawić swój błąd i zacząć wszystko od nowa, odkupując swoje dawne grzechy. Lecz, jeśli przyjżemy się z drugiej strony tej postaci to zobaczymy, że Earl potrafi być przemiłym, zabawnym człowiekiem, brylującym w towarzystwie i potrafiącym łatwo nawiązywać kontaktu z innymi. 

 Po 10 latach przerwy, mimo wcześniejszych zapowiedzi, Eastwood powraca do gry aktorskiej i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy. Nigdy w życiu nie widziałem filmu, w którym postać zagrana przez Clinta, dawała mi tyle radości. Eastwood, w swoim stylu, (polegającego na szybkim i wyjątkowo oszczędnym czasie kręcenia filmów), po raz kolejny udowadnia, że pomimo osiągnięcia leciwego wieku, wciąż potrafi zainteresować widza oraz sprawić, aby ten wyszedł z seansu usatysfakcjonowany. Pomimo swojego wieku, Clint nadal zamierza tworzyć i nie myśli o emeryturze. Oby żył jak najdłużej i miejmy nadzieję, że jego kolejne filmy będę utrzymywać podobny poziom.    









czwartek, 14 marca 2019

Faworyta – Kobiety na pierwszym miejscu



Żądza władzy jest tematem przewodnim wielu filmów historycznych, opowiadających historię wielkich władców. Lecz nigdy nie widzieliśmy tego z kobiecej perspektywy. Szczególnie, że głównymi postaciami są same kobiety - chorowita władczyni i jej przebiegłe służki, gotowe zrobić wszystko, byleby być u władzy. 


Olivia Colan (z lewej) i Rachel Weisz (z prawej) w filmie Faworyta

Faworyta, najnowsze dzieło greckiego reżysera Jorgosa Lantimosa, przenosi nas do XVIII-wiecznej Anglii, którą rządzi królowa Anna Stuart (Olivia Colman), ostatnia z rodu Stuartów. Schorowana Królowa nie radzi sobie ze sprawowaniem władzy nad krajem – Anglia prowadzi wojnę z Francją, lud jest coraz bardziej wyczerpany i zubożały, a tracąca zmysły monarchini zajmuje się przyziemnymi przyjemnościami. Dlatego w sprawach państwowych wyręcza ją jej doradczyni, księżna Malbourgh Sara Churchill (Rachel Weisz), której władza rośnie z każdym dniem. Zmienia się to, gdy na dwór przybywa nowa służąca Abigail (Emma Stone), która wkupia się w łaski lady Sarah i dostaje się do pałacu. Ponieważ sprawy polityczne i prowadzenie wojny coraz bardziej pochłaniają Sarah, Abigail stopniowo zajmuje jej miejsce u boku królowej Anny. Rozkwitająca przyjaźń z królową daje Abigail szansę na spełnienie swoich ambicji. Dziewczyna dochodzi więc do wniosku, że nie pozwoli, aby ktokolwiek lub cokolwiek stanęło jej na drodze. 

Film twórcy takich obrazów jak Kieł i Zabicie świętego jelenia, jest dramatem historycznym, którego akcja dzieje się w typowym królewskim pałacu, pełnym przepychu i dworskich intryg, z  jedną tylko różnicą. Głównymi postaciami rozgrywek politycznych są kobiety. Na pewno niebagatelny wpływ na sukces filmu (który zdobył 9 nominacji do Oscara i jedną statuetkę) miała obsada aktorska, a szczególnie jej kobieca część. Oivlia Colman, Rachel Weisz i Emma Stone, doskonale odegrały swoje postacie. Colman wręcz czuje się doskonale w roli kapryśnej, samotnej i cierpiącej monarchini, spędzającej całe dnie na zabawie ze swoimi królikami, wyścigach kaczek oraz na jedzeniu słodkości. Potrafi być zarówno zabawna, wręcz bezbronna jak dziecko, aby zaraz potem przeistoczyć się w prawdziwego, niezrównoważonego psychicznie potwora. Zresztą za tę rolę aktorka otrzymała Oscara w kategorii Najlepsza Aktorka Pierwszoplanowa. 
Rachel Weisz w roli lady Malbourgh doskonale odgrywa postać rozsądnej i trzeźwo myślącej, lecz przez to bezwzględnej i okrutnej ochmistrzyni, zarządzającej pałacem królewskim i co za tym idzie całym państwem. Natomiast postać Emmy Stone, Abigail, jest pokorną i dobroduszną osobą, która pod opieką ochmistrzyni uczy się, jak zdobywać wpływy na dworze, przeciągając na swoją stronę jej politycznych sojuszników. Żałuję, że one także nie zostały docenione przez hollywoodzkie jury i nie otrzymały złotych statuetek. 

Mimo iż obsada pierwszoplanowa zdominowana jest przez kobiety, to jednak trudno nazwać film feministycznym. Postacie drugoplanowe nie stanowią bezbarwnego tła. Na szczególne wyróżnienie zasługuje Nicolas Hoult, wcielający się w podstępnego lorda Roberta Harley’a. Przywódca opozycji parlamentarnej przeciwko lady Malbourgh stara się manipulować przybyłą na dwór Abigail oraz schorowaną królową, żeby tylko osiągnąć korzyści dla siebie. 
Jorgos Lantimos wiernie zadbał także o najdrobniejsze szczegóły dotyczące scenografii i ubioru aktorów, odzwierciedlając modę panującą w Anglii w XVIII wieku, bogato zdobione stroje, makijaż i peruki. Królewski pałac pełen bogactwa i przepychu stanowi kontrast między angielską szlachtą a ubogim pospólstwem, ubrudzonym po szyję w gnoju. 

Jedynym minusem tego filmu, jest fakt, że jest zbyt czytelny dla przeciętnego widza, ponieważ fabularnie niczym nie zaskakuje. Już od pierwszych minut zdajemy sobie sprawę, że głównym motywem przewodnim Faworyty jest żądza władzy. Wraz z upływem kolejnych minut, walka o nią robi się coraz bardziej zacięta, ale nic z tego nie wynika. Jest to film, ukazujący jak władza deprawuje zwykłego człowieka. Cytując Johna Actona, angielskiego historyka i filozofa politycznego -  Każda władza deprawuje, a władza absolutna deprawuje absolutnie.  


poniedziałek, 11 marca 2019

Holocaust industry


Książka ta jest zarówno anatomią "przedsiębiorstwa holokaust", jak i aktem jego oskarżenia. 




W czasie deszczu śliny lecącego na nasz *nieszczęśliwy kraj (red.S.M.) głownie ze strony niektórych znaczących przedstawicieli państwa Izrael i części amerykańskich Żydów chciałbym polecić Wam dosyć cienką, ale jakże bogatą w treść książkę prof. Normana G. Finkelsteina, amerykańskiego Żyda, historyka i politologa, który specjalizuje się w dziedzinie tzw. konfliktu izraelsko-palestyńskiego, syjonizmu i holokaustu, który autor dzieli na hitlerowski holokaust i holokaust jako ideologia mająca na celu uzyskiwanie władzy politycznej i środków finansowych. Finkelstein pochodzi z rodziny polskich Żydów, którzy II wojnę światową spędzili w Polsce, część rodziny w warszawskim getcie, inni w niemieckich obozach: Auschwitz i na Majdanku. Autor obnaża wykorzystywanie tragedii ludobójstwa dla manipulacji opinią publiczną i wymiernych korzyści przez wielu Żydów z Izraela i z USA, a także poddaje w wątpliwość teorie J.T. Grossa i opowiadania nieboszczyka J. Kosińskiego. Myślę, że lektura tej książki, zwłaszcza w tych czasach jest świetną odtrutką na pseudohistoryczne i pseudonaukowe kłamstwa o polskim narodzie i państwie, które w dalszych ciągu powielane są na świecie, ale także w Polsce, w dużej części niestety również za nasze państwowe pieniądze. Sam Finkelstein jest wrogiem nr 1 państwa Izrael (w 2008 roku został objęty 10-letnim zakazem wjazdu na jego terytorium). Niestety w Polsce jest nadal mało znany i nie otrzymał żadnego państwowego odznaczenia, w przeciwieństwie do J.T. Grossa i innych naszych "przyjaciół", którzy stawiają nas na równi z nazistami. 



Prawdziwy holokaust to tragiczne wydarzenie historyczne – wymordowanie europejskich Żydów przez Niemców. A Holokaust przez duże H to lukratywny biznes. Kura znosząca złote jajka i ideologiczna broń masowego rażenia. A raczej masowego zastraszania.

Źródło cytatu: Nie wolno zarabiać na Holokauście. Wywiad z Normanem Finkelsteinem, „Historia Do Rzeczy” nr 9/2013, s. 51.

niedziela, 10 marca 2019

PRAWOSŁAWNEGO UKRAIŃCA W 55-TĄ ROCZNICĘ MORDÓW WOŁYŃSKICH POSŁANIE DO BRACI POLAKÓW

Nie ma zbrodniczych narodów, są zbrodnicze ideologie i organizacje.

Nacjonalizm ukraiński, jak każda odmiana faszyzmu, stosował zasadę: Kto nie z nami, ten przeciwko nam. Według OUN, nie może być neutralnych Ukraińców. 

Ja, wychowany w duchu patriotyzmu ukraińskiego, ukształtowany na klasyce polskiej, ukraińskiej, rosyjskiej, zachodnioeuropejskiej i amerykańskiej, nie mogłem się pogodzić z takim spojrzeniem na świat i na ludzi, dlatego też, jak i w związku ze świadomością tego, czego dopuścili się banderowcy na Wołyniu wobec ludności polskiej, podjąłem decyzję o poszukiwaniu materiałów stanowiących bazę moich badań nad nacjonalizmem ukraińskim.


Polecam tą cienką (jak niemal wszystkie tego autora), ale jakże ważną i bogatą w treści książkę śp. prof. Wiktora Poliszczuka - sprawiedliwego Ukraińca, który jako jeden z niewielu (nawet w Polsce przychodzi to z trudem i każdy potencjalny śmiałek musi się liczyć z piętnem "ruskiego agenta" i ostracyzmem) odważył się obnażać zbrodnie i mające się świetnie po dziś dzień - kłamstwa (neo)banderowskie... Poliszczuk został odznaczony  w 1998 roku przez Kongres Polonii Kanadyjskiej Złotą Odznaką Zasługi za działalność na rzecz Polonii, a pośmiertnie także Kresowy Ruch Patriotyczny przyznał mu laur „Polonia Mater Nostra Est”, który odebrała jego żona. Sympatia Kresowian czy Polonii niestety nie przekładała się na sympatię polskich państwowych oficjeli. Nigdy nie otrzymał on żadnego polskiego odznaczenia państwowego, które niestety nierzadko trafiają do osób o co najmniej wątpliwej sympatii do Polski i Polaków. "Posłanie" zostało wydane w 1998 roku, czyli jak mówi sam tytuł w 55 rocznicę mordów wołyńskich. W tej chwili, od wydania książki minęło 21 lat, a od apogeum ludobójstwa na Kresach aż 76 lat. Niestety kult ludobójców takich jak Bandera czy Szuchewycz (jego syn, gloryfikujący ojca jest uważany za "autorytet moralny") ma się na Ukrainie, z roku na rok coraz lepiej. Uroczystości związane z kolejnymi rocznicami powstania OUN, UPA czy nawet będącej pod bezpośrednim zwierzchnictwem hitlerowców zbrodniczej formacji SS-Galizien obchodzone są jako uroczystości państwowe, przy udziale wysokich przedstawicieli ukraińskiego rządu, a także - o zgrozo! - najwyższych przedstawicieli ukraińskiego Kościoła greckokatolickiego, który nawiasem mówiąc w czasie II wojny światowej nierzadko wspierał ukraińskich szowinistów i ich niemieckich kompanów (zob. arcybiskup metropolita lwowski i halicki Andrzej Szeptycki, którego papież Franciszek ogłosił Sługą Bożym!). Obecny rok 2019 został nawet ogłoszony rokiem Bandery! Autor zawarł w swojej książce wiele przestróg, rozwiązań dotyczących problemu polsko-ukraińskiego sąsiedztwa a także różne tezy i plany współczesnych ukraińskich szowinistów, które niestety w dużej większości się sprawdziły, bądź sprawdzają - co dzieje się na naszych oczach przy bierności naszych i większości innych rządów. Książka po mimo upływu lat jest wciąż aktualna, a może nawet bardziej niż wtedy kiedy była pisana. Sądzę, że warto poświęcić odrobinę czasu, żeby zajrzeć pod podszewkę relacji polsko-ukraińskich, aby je lepiej poznać, zrozumieć i wyciągnąć własne konstruktywne wnioski. Poliszczuk brutalnie, ale merytorycznie i uczciwie rozprawia się ze szkodliwym i nierealnym giedroyciowskim mitem. Autor nigdy nie był w stanie zrozumieć stanowiska polskich władz wobec nierozwiązanego problemu banderowskich mordów.

piątek, 8 marca 2019

Polska Szkoła Filmowa opisuje rzeczywistość po II wojnie światowej

     
       Analizując Polską Szkołę Filmową jako obraz rzeczywistości po II wojnie światowej należy w pierwszej kolejności skupić się na definicji i charakterze tego nurtu, a także na twórcach wpisujących się w niego. Polska Szkoła Filmowa jest nazwą najważniejszego nurtu w dziejach polskiego kina. Był on prekursorski wobec przemian kina europejskiego lat 50., w wyniku których film stawał się osobistą wypowiedzią autora. Polska Szkoła Filmowa wyłoniła się na fali przemian politycznych – „odwilży”, odejścia od stalinizmu i socrealizmu jako jedynego dozwolonego nurtu w sztuce. Twórcami terminu Polskiej Szkoły Filmowej byli A. Jackiewicz i A. Bohdziewicz, którzy w połowie lat 50. - komentując na łamach prasy odchodzenie polskich filmowców od socrealizmu - podsuwali im wzory włoskiego kina neorealistycznego. Artystami tworzącymi nurt stali się młodzi, urodzeni w latach 20. artyści, których przeżyciem pokoleniowym była wojna i powojenna przemiana ustrojowa.

       Szkołę charakteryzował emocjonalny, psychoterapeutyczny dialog z publicznością na najbardziej aktualne, zbiorowe tematy - duchowej kondycji Polaka i perspektyw narodowego losu - nawiązywany przez autorów za pośrednictwem fabuł rozgrywających się w niedawnej przeszłości, najczęściej w czasie wydarzeń wojny, których pełne, prawdziwe omówienie stanowiło wówczas tabu. Najlepiej widać to w kanonicznych filmach nurtu, autorstwa dwu jego czołowych reżyserów: A. Wajdy - Kanał (1956), którego sukces na festiwalu w Cannes 1957 otworzył zjawisko Szkoły, Popiół i diament (1958), arcydzieło nurtu ze słynną kreacją Z. Cybulskiego, i Lotna (1959); oraz A. Munka - Człowiek na torze (1956), Eroica (1957) i Zezowate szczęście (1959) - wszystkie trzy, podobnie jak Kanał, są oparte na scenariuszach J.S. Stawińskiego. Dzieła ich obu wzajemnie sobie przeciwstawiano, tymczasem można powiedzieć, że one się raczej uzupełniały niż polemizowały. Łączyły je dwa przenikające się problemy: daremna ofiara narodu, który nie zdołał przeciwstawić się biegowi historii oraz aktualność narodowego kodeksu moralnego, „polskich cnót”, takich jak honor, patriotyzm, służba społeczna. Zarówno Wajda, jak i Munk nie ukrywali w swoich utworach fascynacji tymi wartościami, zarazem jednak opatrywali je pełnym wątpliwości komentarzem, podważając często zbiorowe wyobrażenia rodaków.


       Ważną rolę w wypracowywaniu poetyki Szkoły Polskiej odegrała również mowa ezopowa. Filmy, wchodzące w jej skład przemycały podprogowe treści, które bezpośrednio wyartykułowane wzbudziłyby czujność ówczesnej cenzury. W Kanale Wajdy zakratowane wyjście z widokiem na drugą stronę Wisły sugerowało w powszechnej opinii bierność radzieckich wojsk, które zatrzymały się na prawobrzeżnej Warszawie i nie wspomogły polskich powstańców. W Popiele i diamencie specyficzna symbolika (żołnierze podziemia niepodległościowego zapalający szklanki ze spirytusem niczym znicze na cześć poległych przyjaciół) powodowała, że to właśnie „żołnierze wyklęci”, a nie wspominający hiszpańską wojnę domową komuniści, zyskiwali sympatię publiczności.


       Uczeni rutynowo wskazują na różnorodność stylistyczną szkoły oraz podejmowane przez nią tematy: Stanisław Ozimek wyróżnia tendencję romantyczno-ekspresyjną, i jak twierdzi najlepiej jest ona widoczna w filmach Andrzeja Wajdy: Kanał oraz Popiół i diament. Kolejną, jest racjonalistyczna, reprezentowana przez twórczość filmową Andrzeja Munka w filmie pod tytułem Eroica oraz psychologiczno-egzystencjalna w twórczości filmowej Hasa.
Ogół różnorodnych tematycznie dzieł Polskiej Szkoły Filmowej łączy tragiczna wizja świata oraz nowatorstwo estetyczne, dotyczące zwłaszcza komunikacyjnej roli obrazu, tworzonego przez takich operatorów, jak J. Lipman, J. Wójcik, J. Laskowski czy K. Weber. Cechy te, w powiązaniu z zainteresowaniem społeczeństw zachodnich dla liberalizującego się i odsłaniającego „ludzką twarz” kraju zza „żelaznej kurtyny", zapewniły filmom tej formacji znaczny międzynarodowy rozgłos i prestiż. Dopiero ingerencja krajowych władz - w postaci Uchwały Sekretariatu KC PZPR w sprawie kinematografii z czerwca 1960 roku – ograniczyła możliwości nurtu i oznaczała jego zamknięcie.

       Filmy Szkoły Polskiej dzięki swojej nowatorskiej formie przekazywały odczucia i prawdy czasów sobie współczesnych, nawet w przypadku kiedy przedstawiony obraz rozgrywał się w czasie II wojny światowej albo zaraz po jej zakończeniu. Weźmy np. zarzuty dotyczące ubioru Doroty z Pokolenia, filmu uznanego za pierwszy wchodzący w skład nowego nurtu polskiej kinematografii. W numerze 36 ,,Życia Warszawy", z dnia 11 lutego 1955 roku czytelnik, podpisany Kinoman napisał Szczegóły irytują. Wytknął, że wspomniana wyżej bohaterka ,,chodzi w pepegach made in 1954". Podobna uwaga pojawiła się w numerze 28 warszawskiego ,,Słowa Powszechnego", z dnia 2 lutego 1955 roku - Dorota z ,,Pokolenia" już w 1944 roku nosiła czółenka z MHD. W jednej ze scen nosi, bowiem czółenka na gumie, zwane ,,trumniakami", które tryumfy świeciły w roku 1954. W czasach okupacji nie były one produkowane . Na pierwszy rzut oka wydaje się to błędem. Jednakże patrząc na wiele postaci granych przez Zbyszka Cybulskiego, gdzie niemal zawsze był ubrany podobnie, a zwłaszcza jeśli wspomnimy słynny Popiół i diament, gdzie aktor wystąpił podobno w swoich prywatnych ciuchach, możemy co najmniej odnieść wrażenie, że chociażby poprzez kostium twórcy chcieli pokazać, że przedstawiona w danym okresie z przeszłości historia jest uniwersalna, a na pewno, że w jakimś stopniu dotyczy czasów im współczesnych. Przypomnijmy, że akcja filmu rozgrywała się w dniu zakończenia drugiej wojny światowej, a premiera najsłynniejszego dzieła Wajdy miała miejsce w roku 1958.

Sam reżyser wspominał kwestię ubioru Maćka Chełmickiego w ten sposób:

Zbyszek Cybulski przyjechał w dniu rozpoczęcia zdjęć do filmu Popiół i diament o siódmej rano i natychmiast udał się do garderoby. Zobaczyłem go, kiedy wychodził szybkim, zdecydowanym krokiem, a za nim biegły dwie panie od kostiumów i wołały zrozpaczone: – Panie reżyserze, on nie chce się przebrać! Rzeczywiście Zbyszek ubrany był tak jak zawsze w ciągu wielu lat naszej znajomości: dżinsy, zielona wojskowa kurtka, przez ramię przewieszony wojskowy chlebak, sznurowane trzewiki. (…) Czyż jako reżyser mogłem nie zrozumieć tego wyzwania? 

Tak czy inaczej śmiało można powiedzieć, że Popiół i diament opisuje rzeczywistość po II wojnie światowej. Ściśle rzecz ujmując, akcja filmu opowiada o ostatnim dniu wojny, ale jednocześnie jest to opowieść o pierwszym dniu pokoju, takim jakim on był. Obserwujemy tam budowę nowej, komunistycznej Polski, nowego ładu, w którym trudno znaleźć miejsce takim ludziom jak Maciek i jego współtowarzysz broni (Adam Pawlikowski) - akowcy do końca wierni przysiędze, choć nie wolni od wątpliwości co do słuszności swoich działań. Można powiedzieć, że jest pierwszy film o „żołnierzach wyklętych” i o ich walce z powojennym, narzuconym Polsce z góry systemem. Pod koniec lat 50. temat ten był nadal niezwykle aktualny. W tamtym czasie walka zbrojna żołnierzy podziemia niepodległościowego (w większości) skończyła się. Niektórzy polegli jak Chełmicki, inni oddali się do dyspozycji władz, jeszcze inni powrócili do normalnego życia, ukrywając swoją wcześniejszą działalność, niekiedy żyjąc pod zmienionymi nazwiskami. Warto przypomnieć, że ostatni w Polsce partyzant antykomunistyczny Józef Franczak ps. „Lalek” zginął w obławie ZOMO i SB w 1963 roku. Natomiast w całym bloku wschodnim najdłużej walczącym partyzantem był August Sabbe, działający na terenie dzisiejszej Estonii. Poległ dopiero w 1978 roku w zasadzce KGB. Dlatego też w okresie premiery Popiołu i diamentu trudno byłoby uważać podobną historię do czasów zamierzchłych, należącą już tylko do kwestii zainteresowania dla historyków. Co ciekawe w tym filmie mamy też nawiązania do poprzedniej epoki w polskiej sztuce, nie tylko filmowej. Scena, w której Szczuka (Wacław Zastrzeżyński) przemawia do robotników, po nieudanym zamachu na jego życie przywodzi na myśl wzorce socrealistyczne, które wtedy jeszcze były bardzo świeże w pamięci zbiorowej Polaków.

       Filmem korespondującym bezpośrednio z wajdowskim Popiołem i diamentem jest dzieło Kazimierza Kutza z 1960 roku pt. Nikt nie woła. Główny bohater – Bożek (Henryk Boukołowski), tak samo jak Maciek Chełmicki jest żołnierzem podziemia niepodległościowego, z tą różnicą, że ten pierwszy ucieka od obowiązku i próbuje nowego życia na Ziemiach Odzyskanych. Nawiązuje tam relacje z wieloma kobietami. Najważniejszą z nich jest Lucyna (Zofia Marcinkowska). Bożek nie może jednak w pełni porzucić przeszłości, która daje mu o sobie znać w postaci innego członka organizacji Zygmunta (Ryszard Pietruski), który pojawia się w miasteczku. Chłopak nie może zaznać pełni spokoju.

   Ciekawym ukazaniem rzeczywistości powojennej, a raczej pechowej jednostki o skłonnościach skrajnie koniunkturalnych, która w każdych czasach próbuje się odnaleźć z marnym skutkiem, jest Zezowate szczęście Andrzeja Munka z 1960 roku. Bohaterem filmu jest konformista Jan Piszczyk (Bogumił Kobiela), którego perypetie śledzimy od czasów przedwojennych, przez II wojnę światową, do początków powojennego państwa polskiego. Jak już wspomniałem mamy do czynienia z jednym wyrazistym bohaterem, jednakże przez jego pryzmat oglądamy najważniejsze wydarzenia z jakimi zetknął się cały naród polski w ciągu kilkudziesięciu lat. Patrząc z takiej perspektywy, mamy do czynienia z reprezentantem większej całości, (co najmniej pokolenia) aniżeli tylko z jednym człowiekiem.

Przed wojną Piszczyk zapisuje się do studenckiej organizacji prorządowej. Pewnej nocy, gubi się w tłumie demonstrantów – z jednej strony zwolenników sanacji, z drugiej zaś antysemickich nacjonalistów – zaczyna wykrzykiwać sprzeczne hasła. Zostaje pobity przez policję jako ONR-owiec. W pewnym momencie Piszczyk postanawia zaistnieć jako wojskowy. Otrzymuje kartę powołania do szkoły podchorążych w Zegrzu – z datą stawienia się 30 września 1939 roku. Nie zważając na niebezpieczeństwo ze strony okupanta, dociera do Zegrza, gdzie w opustoszałych koszarach znajduje mundur podchorążego i zakłada go. Zostaje pojmany przez Niemców i trafia do oflagu. Wciąż próbuje jednak odnaleźć się w nowo przybranej roli, konfabulując na temat rzekomych własnych osiągnięć na polu bitwy. Gdy jego kłamstwo zostaje zdemaskowane, Piszczyk po raz kolejny przechodzi życiową kompromitację. Po wojnie Piszczyk zatrudnia się w urzędzie państwowym. Jest nadgorliwcem o prawomyślnych poglądach. U szczytu jego kariery przychodzi katastrofa: ktoś, podrabiając jego charakter pisma, umieszcza w ubikacji antypaństwowe hasło. Piszczyk trafia do więzienia. Kiedy oczyszczony z podejrzeń, ma wyjść na wolność, przerażony tą perspektywą, błaga naczelnika o pozostawienie go w więzieniu. W ostatnim epizodzie Munk pozwala sobie na satyrę wyrażoną w okres stalinowski jako czas, w którym ludzie o braku kręgosłupa moralnego mieli największe szanse na osiągnięcie sukcesu, będąc bezmyślnie posłusznymi nowemu, totalitarnemu systemowi, który na każdym kroku obnaża swoje absurdy.

Zezowate szczęście, podobnie jak i wcześniejszy film Munka - Eroica  wykpiwa polskie mity odwagi, niezłomności i heroizmu wojennego, przeciwstawiając im egoizm, tchórzostwo i intryganctwo antybohatera.

       „Jest to opowieść o złym czasie, złych drogach, złych samochodach i o ludziach, których nie da się określić jednym słowem”. Myślę, że wartym przytoczenia jest również film Czesława Petelskiego z 1958 roku Baza ludzi umarłych, wg noweli Marka Hłaski pt. Następny do raju.  Głównymi bohaterami obrazu jest grupa pracowników zatrudnionych do wywózki drewna w bazie położonej w odludnej części Bieszczadów. Dzieło Petelskiego cechuje bijąca z obrazu beznadzieja, surowa sceneria zaśnieżonego górskiego terenu, który dla robotników staje się trumną. Przesłanie filmu jest wyraźnie pesymistyczne, co nie było częste wówczas w polskim kinie. Niemożność zmiany własnego losu i impotencja władzy w kwestii pomocy, przysłania lepszego sprzętu pracownikom  jest mocno zarysowana. Po mimo, że bohaterowie przez swoją profesję byliby idealnymi kandydatami do postaci z filmu socrealistycznego to brak w nim jakiejkolwiek tendencyjności, która  by skłaniała to dzieło choćby w najmniejszym stopniu do wcześniejszego, dominującego (będącego jedynym) nieco wcześniej w polskim kinie.

       Sam Andrzej Wajda w taki oto sposób komentował czas Polskiej Szkoły Filmowej:

Polska kinematografia powstała tak naprawdę po 1945 roku, w najbardziej niesprzyjających warunkach ograniczeń nie tylko cenzuralnych, lecz także technicznych. Przedwojenne studia filmowe spłonęły. Nasze najważniejsze filmy robiliśmy w studiach filmowych w Łodzi, które zostały przebudowane z sali sportowej. Wszyscy wiedzieliśmy jedno, że kino przedwojenne to jest nasz największy wróg. Nie widzieliśmy w nim dla siebie żadnych sojuszników ani wśród aktorów, ani reżyserów. Ja zresztą nigdy nie pracowałem z aktorami, którzy grali przed wojną. Chcieliśmy zrobić coś swojego i tak powstały filmy Munka, Kawalerowicza, Hasa. Poza tym polskie kino budziło zainteresowanie. To były fantastyczne czasy. Wszyscy zaczynaliśmy i wierzyliśmy, że kino może być też polską sztuką .
Polska szkoła filmowa to wojenny temat i neorealistyczna forma. Fascynowaliśmy się włoskim neorealizmem. To było coś nowego: zdjęcia plenerowe, przy naturalnym oświetleniu. Nie znosiliśmy filmów przedwojennych, kręconych w atelier, jak „Pani minister tańczy” czy „Dodek na froncie”. Nigdy wcześniej kino w obrębie kultury narodowej nie było tak ważne. Nosiło na sobie ciężar utrzymania tożsamości narodowej .

środa, 6 marca 2019

Irlandczyk - Nowy film Scorsesego wyłącznie na Netflixie?



Kadr z filmu Irlandczyk. Od lewej: Al Pacino (jako Jimmy Hoffa) i Robert De Niro (Frank "Irlandczyk" Sheeran)


Po dwóch latach nieobecności, Martin Scorsese powraca ukończywszy swój najnowszy film  Irlandczyk (The Irishman). Jest to powrót do kina gangsterskiego, z którego zasłynął reżyser w latach 80 i 90 XX wieku. Jego premiera ma odbyć się na jesieni, jednak tylko na platformie internetowej Netflix. 

Jeden z najwybitniejszych amerykańskich twórców filmowych, Martin Scorsese powraca z długo oczekiwanym filmem, pod tytułem Irlandczyk. Zapowiada się powrót do największych klasyków kina gangsterskiego w rodzaju Chłopców z ferajny, czy Kasyna.  Pierwsze wzmianki na temat filmu pojawiły się aż 7 lat temu, a rozpoczęcie jego produkcji, potwierdził portal internetowy Netflix w roku 2014. W obsadzie aktorskiej pojawią się znani i lubiany aktorzy, m.in. dawno niewidziani w filmach Scorsesego Robert De Niro i Joe Pesci, oraz Al Pacino i Harvey Keitel. 

Scenariusz filmu oparty jest na adaptacji książki biograficznej Słyszałem, że malujesz domy, która przedstawia losy Franka Sheerana (Robert De Niro), płatnego zabójcy na usługach bossa mafijnej rodziny Bufalino Russella Bufalino (Joe Pesci). W swojej karierze Frank zamordował wiele osób, w tym wieloletniego szefa zawodowego związku przewoźników Teamaster Jimmy’ego Hoffy.

Film realizowany jest dzięki finansowemu wsparciu internetowej platformowy streamingowej Netflix, która przeznaczyła na jego realizację ponad 150 milionów dolarów. Jest to, jak dotąd, najdroższa produkcja, w jaką Netflix się zaangażował. 

Dokładna data premiery nie została jeszcze podana. Jak na razie wiadomo tyle, że film trafi  do dystrybucji internetowej jesienią 2019 roku. Według wielu doniesień medialnych, Irlandczyka będzie można obejrzeć tylko i wyłącznie na kanale Netflix. Film ma nigdy nie trafić na wielki ekran. Czy rzeczywiście tak będzie?  Tego nie wiemy. Pozostaje nam tylko czekać. 

Zapowiedź filmu Irlandczyk na platformie Netflix 



wtorek, 5 marca 2019

Między filmem autorskim a kinem gatunkowym

  W oczekiwaniu na najnowszy film mojego dawnego mistrza - Władysława Pasikowskiego, Kurier, który będzie opowieścią o Janie Nowaku-Jeziorańskim - -słynnym kurierze i emisariuszu Komendy AK i Rządu RP w Londynie, a także o późniejszym długoletnim dyrektorze Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa, dzielę się z Państwem/z Wami - drodzy czytelnicy swoją refleksją na temat w.w. i jego dotychczasowej twórczości, zwłaszcza mojego ukochanego filmu PSY (1992). Premiera Kuriera zaplanowana jest na 15 marca.  Wedle oficjalnego opisu i zapowiedzi twórców film skupi się na konkretnej misji Nowaka-Jeziorańskiego, podczas której musiał przeprawić się z wojennego Londynu do wojennej Warszawy.
  Władysław Pasikowski jest jednym z najważniejszych współczesnych polskich twórców filmowych. W swojej karierze zdobył trzy nagrody za reżyserię (w tym za debiut) na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, jednak wciąż czeka na Złotego Lwa. Ma za sobą debiut teatralny na deskach warszawskiego Teatru Powszechnego, gdzie wyreżyserował Kto się boi Wirginii Woolf (premiera odbyła się 16 marca 2002). Fani przyznali mu w 1998 roku nagrodę "dla najlepszego reżysera lat 90." uzasadniając, że filmy Władysława Pasikowskiego opowiadają nie tylko o przemocy, ale przede wszystkim o miłości . Pasikowski często nazywany jest twórcą zamerykanizowanym, ponieważ jego twórczość wniosła, pod wieloma względami, powiew Zachodu (duża liczba wulgaryzmów – lekkość języka, nowy typ bohatera, nowe, świeże spojrzenie na historię narodową)  Jego najwybitniejszym dziełem są niewątpliwie Psy. Był to drugi film w karierze reżysera. Pasikowski przeszedł do historii kina polskiego jako twórca jednej z niewielu znanych kultowych postaci, czyli Franza Maurera (Bogusław Linda), głównego bohatera Psów. Do tej pory jest to najlepszy film w dorobku reżysera. Dzięki niemu Władysław Pasikowski zyskał opinię nie tylko specjalisty od męskiego kina, jaką cieszył się już po debiutanckim Krollu, ale także prowokatora. Uczynienie w 1992 roku - tuż po przemianie ustrojowej - pozytywnym bohaterem policjanta, byłego funkcjonariusza SB było ryzykownym posunięciem, ale - ku zaskoczeniu wielu - trafionym w dziesiątkę . Jego pierwsze trzy filmy – Kroll (1991), Psy (1992), Psy II: Ostatnia krew (1994), można zaliczyć do trylogii o polskim przełomie ustrojowym. Pasikowski jest przez wielu porównywany do Quentina Tarantino. Głownie ze względu na krwawe sceny rozgrywające się w środowisku gangstersko-policyjnym i wisielczy humor, on sam jako swoich mistrzów wymienia Sama Peckinpaha, Martina Scorsese i Pierre'a Melville'a, mistrza francuskiego filmu policyjnego nawiązującego do hollywoodzkich filmów noir z lat 40. i 50 . Kolejne filmy wedle opinii większości krytyków i widzów były o wiele słabsze. Po mimo tego, jeszcze w wielu filmach [Słodko-gorzki (1996), Demony wojny wg Goi (1998), Operacja Samum (1999) i Reich (2001)] śmiało możemy wskazać na autorski styl Pasikowskiego. Natomiast najnowsze dokonania Pasikowskiego [Pokłosie (2012), Jack Strong (2014) i Pitbull. Ostatni pies (2018)] w mojej opinii, są co najmniej częściowym odejściem od pierwotnego stylu autora.  

  W Psach mamy do czynienia z mieszanką brutalności ze światem wartości, jaki reprezentował Franz - dystansujący się od polityki i religii cynik, a jednocześnie idealista, dla którego honor i przyjaźń to sprawy święte - była nowością w polskim kinie. Film wzbudził skrajne emocje, nie pozostawiając nikogo obojętnym. Niestety, nakręcone za prywatne pieniądze Psy 2: Ostatnia krew, chociaż przyciągnęły do kin 700 tysięcy widzów, były już tylko sprawnie opowiedzianą historią, w której egzystencjalne dylematy Franza zabrzmiały jak fałszywa nuta. Następny film, Słodko-gorzki rozgrywał się w środowisku licealistów, którzy charakterologicznie powielali ulubione typy postaci Pasikowskiego - osiemnastolatkowie udawali twardzieli, ich dziewczynom imponowali faceci z gotówką. Operację Samum trudno nazwać filmem Pasikowskiego. Został zrealizowany wg cudzego scenariusza. Obraz przypomina raczej podróbkę amerykańskiego kina akcji niż solidny moralitet kryminalny, z którego słynął Pasikowski . W Reichu, sentymentalne oblicze twórcy objawia się najpełniej w scenie, gdzie grany przez Bogusława Lindę płatny morderca Alex ginie od kul przyjaciela .

  Następnie, mieliśmy do czynienia z głośnym Pokłosiem, które jest przewidywalnym thrillerem, a zarazem próbą rozliczenia z nie do końca dziś wyjaśnionym epizodem polskiej bolesnej historii, wedle narracji Jana Tomasza Grossa, uwiecznionej w jego wzbudzających kontrowersje i wątpliwości wielu historyków książkach. Później był Jack Strong, gdzie historia słynnego szpiega CIA – polskiego pułkownika Ryszarda Kuklińskiego jest ,,ubrana w szaty” thrillera szpiegowskiego, co jest dość nowatorskie w polskim kinie. Ostatnim dotychczas dziełem Pasikowskiego jest Pitbull. Ostatni pies, gdzie twórca zmierzył się z serią popularnego, kasowego, komercyjnego kina, bijącego rekordy popularności wśród widzów, i zbierającego cięgi od krytyków. Twórca słynnych Psów, trzymając się ram serii uatrakcyjnił konwencje powrotem do pierwotnego bohatera – Despero (Marcin Dorociński), swoim doświadczeniem i kunsztem oraz elementami stylu (męska przyjaźń, złe kobiety, ,,pełnokrwiste”, posiadające głębie postaci). Podtytuł jest też wyraźnym nawiązaniem do najsłynniejszej ,,psiej” serii Pasikowskiego. 

  Warto skupić się jednak na arcydziele Władysława Pasikowskiego jakim są bez wątpienia Psy. Zazwyczaj są skategoryzowane jak dramat sensacyjny. Moim zdaniem, w tym wypadku ta kategoryzacja idealnie oddaje charakter filmu. Uważam tak, ponieważ Psy są zarówno w pełni dramatem, jak i filmem sensacyjnym. Jednakże oddzielenie jednej z tych części członów byłoby nadużyciem. O ile kategoria dramatu , oddaje wiele z charakteru filmu, o tyle nazwanie go (jedynie) filmem sensacyjnym (tym bardziej filmem akcji), było by zbyt wielkim spłyceniem. 

  Według R. Altmana każdy z podstawowych gatunków spełnia cztery główne założenia:
-każdy film został wyprodukowany na podstawie rozpoznawalnej strategii (reżyser i scenarzysta muszą się inspirować, nawet podświadomie czymś, co już widzieli, czytali, słyszeli wcześniej, co w jakiś sposób musi korespondować tematycznie z tym co tworzą)
-w każdym filmie można dostrzec podstawowe struktury identyfikacyjne z danym gatunkiem (w filmach o policjantach i gangsterach zwykle są strzelaniny, przemoc, walka)  
-każdy film przedstawiany widzom jest identyfikowany za pomocą jakiejś etykiety gatunkowej (chociażby dramat sensacyjny, który po mimo szerokiego zakresu semantycznego, w jakiś sposób określa pewne ramy gatunkowe)
-publiczność identyfikuje każdy film jako należący do określonego gatunku i przez pryzmat tej wiedzy interpretuje go (w filmie o zabarwieniu sensacyjnym widzowie siłą rzeczy dopatrują się, chociażby wątków policyjno-gangsterskich) .

  Spójrzmy na Psy jako film sensacyjny (chociaż jest to zbytnie uproszczenie). Pod względem struktury taki gatunek dzieli się na wiele podgatunków. W kontekście kultowego filmu Pasikowskiego warto skupić się na filmie gangsterskim i policyjnym, który wyrasta z tego pierwszego. Starano się bowiem przeciwstawić gangsterowi przedstawiciela aparatu państwowego . Oba podgatunki mają swoje źródła w westernie .
Alicja Helman wytypowała wiele cech spajających kino gangsterskie. Zauważyła, że dominują w nim: tematy męskie, przeciwstawianie się jednostki, bądź grupy społeczeństwu, ,,lekkość” zabijania (z zimną krwią), nostalgia, pewien rodzaj przewidywalności (możemy domyśleć się kto kogo w końcu zabije), specyficzna obyczajowość (alkohol, ryzyko, wystawne życie, łatwe pieniądze) jako narzędzie społecznej krytyki. Bohater, wbrew pozorom posiada sztywny kodeks moralny i paradoksalnie uosabia niezgodę na brutalność i prawo silniejszego. Zakończenie zazwyczaj jest tryumfem społeczeństwa . Psy świetnie wpisują się w te ramy.   

  Jacek Ostaszewski natomiast, szczegółowo opisał film policyjny. W tej konwencji kładzie się nacisk na typ postaci, będącej centralnym elementem opowiadania. Silnie akcentuje się tu lawirowanie funkcjonariusza na granicy dobra i zła – cienkiej granicy dzielącej go od gangstera, z którym walczy. Często korzysta z tych samych metod, co jego przeciwnik, z tym, że cel, do którego dąży jest pozytywny. W założeniu film ów ma budować pozytywny wizerunek sił porządkowych, z którego przedstawicielami widz ma się utożsamiać. Zwykle przejawiają się motywy: opieszałości systemu (policjant musi go ,,obchodzić”), korupcji w organach ścigania (utrudniającej bohaterowi zwycięstwo), wdawania się przemocy do sfery prywatnej (np., gdy jedna ze stron konfliktu zabija bliskich drugiej), samosąd (zazwyczaj kiedy policjant z bezsilności zabija wroga). Ten typ filmu posiada wiele nawiązań westernowych. Bywa określany wielkomiejskim westernem. Z niego również czerpie tradycje moralnej akceptacji dla przemocy . Tutaj również możemy odnieść wiele z tych cech do kultowego dzieła Pasikowskiego.  

  Jakże więc ma się do Psów pojęcie autorskości? Autorskim kinem zaczęto określać filmy nurtu nowofalowego w latach 60. XX w. To określenie miało wyeksponować indywidualność i subiektywny styl autora - reżysera (będącego też scenarzystą). Kino autorskie stanowić miało przeciwwagę dla schematycznego kina  gatunkowego. Krytycy i teoretycy francuscy z kręgu „Cahiers du Cinéma” (A. Bazin, J.-L Godard) lansowali politykę autorską uznającą reżysera za jedynego autora dzieła filmowego. W drugim znaczeniu kino autorskie oznaczało filmy wyreżyserowane przez pisarzy-scenarzystów (J. Cocteau, T. Konwicki). Nieprecyzyjność i coraz bardziej wartościujący charakter pojęcia, utożsamianego z kinem artystycznym, przyczynił się do ograniczenia jego stosowania.
Niemniej możemy wyróżnić najważniejsze cechy kina autorskiego:
- reżyser jest jednocześnie scenarzystą,
- pełna realizacja indywidualnej wizji konkretnego reżysera,
- tematyka egzystencjalna, krytycyzm,
- niemożność lub znacząca trudność w jednoznacznym zakwalifikowaniu filmów kina autorskiego do konkretnego gatunku filmowego.

  Warto zadać sobie pytanie: Czy kino autorskie może być jednocześnie kinem gatunkowym? W pewnym sensie może, chociaż często tak jak w przypadku Psów, będzie to tylko częściowo uzasadnione. Arcydzieło Pasikowskiego łączy w sobie elementy wielu, wydawałoby się, nawet sprzecznych gatunków – nie tylko filmowych (znamiona epopei narodowej). Sama policyjno-gangsterska gatunkowość tego filmu, moim zdaniem ustępuje miejsca autorskości, która jest tam o wiele lepiej widoczna niż cechy gatunkowe. Według mnie te cechy są jedynie pretekstem do uzewnętrznienia wizji autora, który daje nam cząstkę siebie ,,pod płaszczykiem” filmu gatunkowego. 


MeToo# - Sprawiedliwości stało się za dość?

Echa międzynarodowej akcji #MeeToo, nadal nie gasną. Wcześniej był przypadek przestępstw seksualnych, o jakie zostali oskarżeni Harvey Weins...